Pomysł powstał na mocy znowelizowanej ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych. Podobne przepisy wprowadziło już kilka stanów USA. Chodzi przede wszystkim o zwiększenie bezpieczeństwa w kierowaniu autem oraz o ochronę zdrowia przewożonych dzieci. Stężenie dymu tytoniowego w pomieszczeniu zamkniętym, szczególnie o tak niewielkiej powierzchni, jaką dysponuje auto, jest zabójcze dla dzieci.

Potrzebne czy nie?
A co na ten temat myślą kierowcy? – Dla mnie to chory wymysł – denerwuje się 38-letni Mariusz, elektryk. – Dlaczego mam nie palić we własnym aucie?

Przecież to moja własność i mogę z nią robić, co chcę. Chyba ktoś tam na górze się bardzo nudzi, wymyślając coraz to nowe zakazy. Podobnego zdania jest 20-letni Krzysztof, student zarządzania. – To zwyczajne naruszenie swobody obywatelskiej – twierdzi. – Przecież nie zaciągnę siłą nikogo do mojego samochodu. Jeśli podróżuję z osobą niepalącą, to ustalamy, czy przeszkadza jej papieros czy nie i wspólnie podejmujemy decyzję o ewentualnym niepaleniu.

Kobiety zdecydowanie myślą inaczej. – Bardzo się będę cieszyła, gdy wprowadzą ten zakaz. Ile razy już wsiadałam do służbowego auta po palących kierowcach! I żadne prośby ani groźby nie działały. A jak widzę dziecko w aucie i palących rodziców, to aż mi się nóż w kieszeni otwiera! Jak można być tak bezmyślnym i nieszanującym zdrowia innych! – oburza się 35-letnia Monika.
(MW / Fot. Pixabay/cc0)