Ale jak wynika z opinii kursantów, w dużej mierze to fikcja. Film pokazowy, krótkie szkolenie, a po nim, bez sprawdzenia faktycznych umiejętności szkolonych osób, dostaje się stosowne zaświadczenie. W rezultacie świeżo upieczeni kierowcy nie mają praktycznej wiedzy i nie wiedzą jak postąpić w sytuacji zagrożenia życia na skutek wypadku.

Zapytaliśmy wrocławian, czy wierzą w sens i konieczność nauki udzielania pierwszej pomocy przez kandydatów na kierowców.
– Prawo jazdy robiłem w 1963 roku. Nie pamiętam już, czy miałem wtedy kurs pomocy przedmedycznej, pewnie tak, chociaż musiał być bardzo skrócony, bo moja wiedza w tym temacie jest słaba. A problem uważam za bardzo ważny, szczególnie w obecnych czasach, gdy jest olbrzymi ruch na drogach. Oprócz tego powinno się uczyć kierowców tak prostej, wydawałoby się, rzeczy, jaką jest odpowiednie zachowanie się, gdy nadjeżdża karetka na sygnale. A co się wtedy dzieje? Kierowcy kompletnie baranieją. Nie wiedzą, gdzie mogą zjechać, zjeżdżają nie patrząc na inne auta, w tym ciężarówki, i robi się kompletna blokada – twierdzi Stanisław, emeryt, poruszający się na co dzień autem.

– Oczywiście, że należy uczyć na kursie prawa jazdy nauki pierwszej pomocy. Bezwzględnie! Powinno być to jednak w takiej wersji, która umożliwi realną reanimację. Można by spojrzeć na tę sytuację choćby pod względem ratowania najbliższej osoby. Często się zdarza, że na przyjazd karetki trzeba czekać jakiś czas, a przeżycie ludzi to często kwestia kilku minut – dodaje Karol, właściciel sklepu, kierowca od ponad dziesięciu lat.

(MW /fot. Pixabay/cc0)